
Standardowo wybrałam się z tatą i siostrą w kierunku ----> Orzechowa. Tym razem jednak zahaczyliśmy jeszcze na wieś do rodziny.
Zrobiliśmy tam sobie postój, zjedliśmy czipsy, napoiliśmy się iiiii ruszyliśmy dalej w trase! :)
Na miejscu było na prawdę dużo osób, wiele samochodów na parkingu ośrodka, oraz wiele ludzi na spacerach z psami. Zostawiliśmy rowery pod drzewami i przeszliśmy się po okolicy. Uwielbiam takie miejsca, które kojarzą mi się z dzieciństwem i mimo że są to tylko góry, piasek, woda, las i patyki, to mają w sobie coś klimatycznego i przez to są niesamowite.
Miło spędziliśmy czas i wróciliśmy na obiad przygotowany
przez mamę, czyli gyroooooosa :)
Ścigaliśmy się na szczyt, żeby popatrzeć z góry na morze,
pooglądaliśmy malutkie rybki płynące w rzece, i trochę
odpoczęliśmy. Tak nam minął czas do 14 godziny.
